З обговорення звіту освітньої комісії про подання Октава Пєтруського у справі мови викладання у Краківському і Львівському Університетах, 11 засідання 2 сесії 2 каденції Галицького сейму, 11 вересня 1868 р.
Adam Potocki. Na wstępie, moi Panowie, niechaj mi będzie wolno powiedzieć kilka słów o wniosku odroczenia, który pożniej przyjdzie pod głosowanie. Powtórzyć muszę przedewszystkiem to, co prezes komisyi edukacyjnej już wypowiedział, a mianowicie, że rozważywszy wniosek posła Kowalskiego, uważała komisya, iż wniosek ten bez porównania bardziej łączy się z drugim wnioskiem p. Pietruskiego, odnoszącym się do systemizowania miejsc profesorów na uniwersytecie, a niżeli z wnioskiem do ustawy o językach wykładowych. Prżytem zwróciła komisya uwagę, że w jednym ustępie wniosku p. Kowalskiego jest mowa o wolności zdawania egzaminów w tym języku, w którym się nauki pobierało, a w ustawie, którą dziś Wys. Sejmowi komisya przedkłada, to życzenie, wspomniane w wniosku p. Kowalskiego, znajduje swoje zadośćuczynienie. Do tych więc uwag wskazujących, że zupełnie sumiennie komisya postąpiła względem wniosku p. Kowalskiego, dodać muszę, iż w tym wypadku uznać nie możemy pojedynczym posłom prawa żądania odroczenia dyskusyj − i to żądanie tego odroczenia w imię słuszności i sprawiedliwych względów.
W tym wypadku wiedząc, że przed całym tygodniem wniosek był do komisyi przez Sejm odesłany, gdzie wszystkim członkom sejmowym wiadomem było, że z obowiązku komisya edukacyjna tym się wnioskiem przedewszystkiem zajmie, gdzie następnie po dłuższych naradach w łonie komisyi wniosek wydrukowany i rozdany został w Sejmie, nie mogę uznać za słuszne, aby w samym dniu rozpoczętej dyskusyi na zasadzie, iż póżniej postawiony wniosek może stać w jakimkolwiek stosunku z poprzednim, żądano odroczenia! Uważajcie Panowie, iż mając na względzie krótkie trwanie Sejmu, przystanie na takie postępowanie byłoby podaniem sposobności uniemożebnienia wszystkich czynności Sejmu, gdyż przy każdym przedmiocie możnaby w sam dzień sprawozdania wystąpić z nowym wnioskiem, kojarzącym się z poprzednim i na tej zasadzie, w imię słuszności i sprawiedliwości, żądać odroczenia. Tłumaczenie, jakie dał nam p. Kowalski, że nie może przyjąć objaśnień podanych przez prezesa komisyi edukacyjnej, bo wniosek jego jeszcze nie jest rozdanym, to tłumaczenie jest w moich oczach bezzasadnem, ponieważ jakkolwiek ten wniosek nie jest rozdanym, wszystkim jest jednak wiadoma jego treść, która się ściąga nie do języka, ale do stanowiska i płacy profesorów na uniwersytetach. Przedewszyskiem muszę więc oświadczyć, że nie tylko ze względu prawdziwej słuszności, ale i dla bardzo ważnych względów praktycznych, jak najsilniej opieram się wnioskowi odroczenia, którego prawdziwe znaczenie nie może być inne, jak tylko sparaliżowania działalności Sejmu.
Przystępuję teraz do samego przedmiotu, to jest do ustawy, jaka przez komisyę edukacyjną, sejmowi przedłożoną została. Pozwólcie mi Panowie, abym zastanawiając się nad tym przedmiotem, podzielił moje uwagi na dwie części, z których pierwsza odniesie się do treści ustawy, a druga do formy; jakiej użyć powinniśmy w załatwieniu tej sprawy.
W samej treści, wykazania potrzeby urządzenia wychowania publicznego tak, aby od samych początków aż do końca miało nie tylko cechę narodową, ale zarazem opierało się na języku krajowym; dużo słów tracić nie będę, tem bardziej, że jasno i dokładnie ta konieczność w sprawozdaniu komisyi jest wypowiedziana. Nadmienię tylko, że tak my jak i władze, dojść musimy wszyscy do przekonania, że między drogą niesłuszności, drogą niesprawiedliwości, a drogą słuszności i uznania właściwych praw, nie ma pośredniej drogi. Chcąc pogodzić te dwa kierunki dochodzimy i dojść musimy w każdym wypadku do tego, coby nazwać można szczęśliwą nieloicznością, ponieważ ta nieloiczność świadczy o konieczności stanowczego wyboru między drogą dobrowolnego uznania praw, a drogą ucisku i narzucania więzów krajowi i narodowości. Nic wyraźniej, dobitniej i wymowniej nie świadczy o tej nieuniknionej nieloiczności, jak dzisiejszy stan wychowania publicznego w naszym kraju. Dążeniem przez pół wieku było, wprowadzać germanizację wszelkiemi środkami i sposobami. Od razu języka wytępić nie było można, lecz z każdym rokiem wprowadzano coraz bardziej ucisk językowy. Tym czasem stosunki ogólne się zmieniły, i w calem państwie godło swobody i wolności zostało przyjęte. W nowych warunkach na drodze jawnego ucisku pozostać nie było można; pewne ustępstwa jako konsekwencya naturalna nowych ogłaszanych zasad krajowi naszemu przyznać wypadało, ale nie z chęci dogodzenia słuszności i potrzebie, lecz z widoczną tylko chęcią zamaskowania prawdy, i zachowania pozorów, że rząd na drodze swobody i wolności pozostaje. Ztąd urosła u nas ta arlekiniada zasad w wychowaniu publicznem. W szkołach średnich uczy się młodzież po polsku, w uniwersytecie spotyka się z językiem wykładowym niemieckim, w paralelnych jednak niektórych klasach wolno jej używać języków krajowych. Przy egzaminach uniwersyteckich jest znów inny porządek i ład. Z przedmiotów, po polsku wykładanych, tylko w połowie na uniwersytecie lwowskim, po polsku składać można egzamina − rygoroza zaś zupełnie po niemiecku się odbywają − a jednak w końcu, w życiu praktycznem krajowego trzeba używać języka. Gdyby taki plan wychowania z zimną krwią przedłożono mężowi stanu, i zaproponowano mu jako program to, co rzeczywiście u nas istnieje w moc rozporządzeń rządowych, to przekonany jestem, że przy najgorszych nawet chęciach nie znalazłby się taki, któryby podobnemu programowi dał przyzwolenie i podpis. Jest więc naszym obowiązkiem, wszelkich środków użyć i z największą usilnością starać się o przerwanie takiego nieładu, starać się o to, aby wychowanie publiczne, przygotowujące naszą młodzież do życia przyszłego, przybrało kierunek racyonalny, rozumny i odpowiedni potrzebom i warunkom kraju naszego. Otóż racyonalne dwie tylko są drogi: albo wrócić do ucisku i germanizacyi, wywiesić chorągiew ucięmiężenia narodowości, narzucić język obcy młodzieży i łudności całej kraju; albo też uznać, że nie tylko w niektórych klasach, wyjątkowo na niektórych wydziałach, ale w calem wychowaniu, od początku do końca, kraj słusznie domagać się może wprowadzenia ojczystego języka − bo narodowość nasza jest w Państwie uznaną, bo wyższe nad wszelkie prawa konstytucyjne są prawa przyrodzone każdemu odrębnemu narodowi − bo nasz język dojrzałości swej dowodzić nie potrzebuje, i nie czekał tej chwili i dzisiejszych warunków tego kraju, aby dowodami i faktami stwierdzić, że dorósł wszelkim wymaganiom nauki. Jest więc naszem zadaniem, i naszym obowiązkiem, aby z całą energią i z całą stanowczością w tym przedmiocie nie tylko objawić nasze przekonanie, ale upomnieć się o nasze prawa. Jaką jednak formę wypada nadać naszym usiłowaniom i staraniom w objawieniu tego naszego nie tylko życzenia, ale, powiedziałbym, warunkom przez nas stawianym? Gdyby przy dzisiejszej dyskusyi p. komisarz rządowy miał zapro-testować przeciwko kompetencyi Sejmu, tak jak to uczynił w kwestyi języka w urzędach i sądach, tobym nie mniej obstawał przy wniosku komisyi edukacyjnej i z największem uszanowaniem w obec zastrzeżenia p. komisarza obstawałbym przy swojem zdaniu i przekonaniu, i przytem co uważam, że jest dopełnieniem obowiązku. Z równem uszanowaniem jak w obec słów p. komisarza rządowego, gdyby był je wyraził, pozostać chcę w obec legalności dziś obowiązującej. Uszanowanie to pochodzi we mnie z prawdziwego uznania potrzeb i stanowiska kraju naszego, jak też i z przekonania, iż na drodze konwulsyjnych ruchów do celu się nie dochodzi. Przy tem uczuciu uszanowania zdania mego zmienić nie mogę, ani się wstrzymać od wypowiedzenia mego przekonania, iż zaspokojenia słusznych naszych potrzeb, naturalnego rozwoju narodowości i narodowych praw w konstytucji dzisiejszej zmieścić nie można.
W dzisiejszych warunkach albo konstytucya nieprzemieniona zostanie, jak nią jest dziś, a wtedy miejsce swobody i wolności musi zająć ucisk w kraju naszym, albo też dalsze rozwijanie przyjętych zasad z jednej strony, jawnie i ciągle przez nas wypowiadanie potrzeb, życzeń i chęci kraju z drugiej strony, w końcu sprzeczność pomiędzy kierunkiem konstytucyi, a naturą środków, których jednych używać można bez zadania kłamu zasadniczym ogłoszonym prawom − w krótkim czasie wykażę faktycznie, że bez gruntownych zmian w konstytucyi nie obejdzie się. Otóż panowie, my powinniśmy mieć to przekonanie, tę ufność, że to, co loicznie z pewnych danych wypływa, nastąpić musi, i z tem przekonaniem, z tem uczuciem przystępujemy do naszego dzieła, nie stępując nigdy ze stanowiska, które za właściwe uznajemy. W tym wypadku naszym obowiązkiem jest orzec stanowczo, że nie odwołując się do żadnego innego, jak do wrodzonego prawa − narodowość nasza uznana, o warunki bytu dopominać się musi, i że my, jako reprezentanci kraju, na tem wrodzonem prawie oparci, możemy, i powinniśmy, stanowić o stanowisku języka w całem wychowaniu publicznem, nie wyłączając uniwersytetów.
Zarzucićby mi można, że w konstytucyi państwowej ustawodawstwo zastrzeżone jest na rzecz Rady Państwa. W obec takiego twierdzenia przedewszyslkiem postawiłbym zapytanie, czyli kwestya języka wykładowego jest rzeczywiście integralną częścią ustawodawstwa, i czy stanowienie o języku wykładowym należy właściwie do tych warunków organizacyi wewnętrznej, których ułożenie jest rzeczą ustawodawstwa uniwersyteckiego. Podług mnie, język do tego ustawodawstwa nie należy, i zdaje mi się, że i władza wykonawcza to samo zdanie podziela. Rząd bez odwołania się do reprezentacyj państwowej, stanowiąc i decydując w kwestyi języka uniwersyteckiego, dał już wskazówkę, że nie uważa, aby kwestya językowa była częścią integralną ustawodawstwa. Pozostaje więc kwestya jeszcze nie rozstrzygniętą, do kogo właściwie należy osądzenie i rozstrzyganie pytania, jaki język ma być na Wszechnicach krajowych wykładowym. Odwołując się dalej do statutu krajowego i do ogólnych zasadniczych praw, widzimy dobitnie, że jest wyraźna chęć zostawlenia każdemu krajowi swobody i wolności rozwijania swojej narodowości. − Jeżeli zaś rzeczywiście taki duch wieje w konstytucyi, jeżeli jest prawdą to, co napotykamy we wszystkich przemowach, we wszystkich objawach, które nas dochodziły, ze strony bądź władz, bądź stronictwa właśnie tego, które się najbardziej przyczyniło do ułożenia konstytucji, jeżeli to jest jednem z najważniejszych praw, i ma być kierunkiem stanowczym, to oczywiście nikt nie może pod tym względem stanowić, nikt nie może osądzić, co jest potrzebnem dla rozwoju narodowości, tylko sam kraj, tylko reprezentacya jego, która jedna może orzec, jakie są warunki, konieczne rozwoju narodowości. Uważmy prócz tego, że co do stosunków rządowych i sądowych z publicznością, władza nie występuje z zastrzeżeniem przeciw kompetencyi sejmowej; uznała owszem, że nie kto inny, tylko Sejm może stanowić o języku w stosunkach między władzami a publicznością. Tem bardziej Reprezentacya krajowa może stanowić tam, gdzie już nie idzie o przypadkowy stosunek władz z publicznością i stronami, lecz idzie o stosunek z naszą młodzieżą, o wykształcenie jej ducha i umysłu. Więc i z tego względu uważam, że kompetenćya nie do kogo innego, tylko do kraju i Sejmu należy. W politycznym zawodzie dwa względy winniśmy zawsze mieć na oku. Jeden z nich jest rozwinięcie naszych praw samorządu, naszej narodowości, naszego ducha narodowego, drugi zaś przestrzeganie, aby środki, przez nas używane, odpowiadały wielkim warunkom konstytucyjnego układu, który dziś tworzy podstawę całej organizacyi państwowej. My, walcząc o nasze prawa, winniśmy okazać, że w tej walce nie odstępujemy od błogosławieństwa i od korzyści systematu konstytucyjnego. Jeżeli więc prawo stanowienia o języku nie jest częścią praw ustawodawczych, przyznanych nad uniwersytetami Radzie Państwa − to w żadnym razie tego prawa władzy wykonawczej przyznać nie możemy. Dzisiaj byłaby może władza wykonawcza skłonna dać nam wszystko, o co byśmy prosili, ale równem prawem może nam to jutro odebrać. Możemy na zasadzie tego, com powiedział, negować Radzie państwa prawa stanowienia o języku, twierdząc, iż to do ustawodawstwa nie należy. Możemy o tę kómpetencye się ubiegać, twierdząc, że o języku my jedynie orzekać mamy, lecz nie możemy bez krzywdy dla kierunku konstytucyjnego, przyznawać władzy wykonawczej prawa rozstrzygenia kwestyj językowej. Zresztą, panowie, jakiż jest stosunek między władzą wykonawczą a wychowaniem? czyż ta władza wykonawcza może osądzić, jakie są potrzeby młodzi uczącej się. − Pojmuję, że gdy była chęć wytępienia narodowości, chwytano się takich środków, ale jeżeli dziś jest przyjęta zasada szanowania narodowości, to sądze, że władza wykonawcza głosu w tej kwestyi podnieść nie może (brawa), wykazałem panowie w przemowie za przyjęciem wniosku komisyi, ale zarazem chciałem wykazać, na jakich poglądach spoczywa nasze szczere przekonanie, że pozostając na właściwem stanowisku, tak w obec naszych obowiązków, jak i uszanowania dla legalności, możemy śmiało, i z szczerem sercem przystąpić do rozwiązania tej ważnej kwestyi, przyjmując tę ustawę, a przez to świadcząc o naszem przekonaniu, że nie kto inny, tyłko my o tej wewnętrznej krajowej kwestyi orzekać mamy. Jeszcze chcę tu kilka słów przemówić w odpowiedzi na to, com tu słyszał w Sejmie. Przedewszystkiem zapytuje się, czyli jest słusznem w obec dzisiejszego wniosku używać wyrazu, że my chcemy ograniczenia języka ruskiego.
Przedewszystkiem być musiało naszem zadaniem żądać, aby w języku polskim były wykłady we wszystkich przedmiotach i we wszystkich wydziałach, ponieważ mamy przekonanie i mamy dowody, że na uniwersytecie wykłady w języku polskim od razu zaprowadzone być mogą, że nietylko język, książki, ale i ludzie w zawodzie zdolni dla obsadzenia katedry znajdują się. Kiedy przed laty stronnictwo, oskarzające nas dziś o chęci ograniczenia praw ruskiego języka − korzystając ze ścisłych stosunków z ówczesną władzą, uzyskało wielkie ustępstwa na korzyść języka ruskiego − wprowadzało takowy w szkołach, co więcej, narzucało go często niechętnem uczniom, nie znalazło ani słowa dla poparcia języka polskiego i jego praw (oklaski). Czy to stronnictwo upomniało się wtedy o to, że z krakowskiego uniwersytetu jednym pociągiem pióra usunięto wykłady polskie i przekształcono wszechnicę polską na niemiecką? nie! − Czemuż ci panowie, na tedy pozostając z panującem na ówczas stronnictwem w ścisłej zażyłości, nie podnieśli głosu w obronie naszych zagrożonych praw w imię słuszności i sprawiedliwości, i czemu nie złożyli dowodu, iż pragną nie tylko dla siebie, ale i dla nаs swobody i sprawiedliwości. Jakże takie postępowanie uważać? Gdybyśmy baczyli na numeryczną naszą przewagę w Sejmie − na żywioł, z którego się składa przeważnie kontyngens młodzieży uniwersyteckiej − i na istotną może potrzebę, tobyśmy panowie z lepszą mogli orzec słusznością, że na uniwersytetach jeden tylko jest język wyktadowy wskazany, a tym byłby język polski − a nie ruski. Kontyngens uniwersytetu przez Rusinów dostarczany nie jest dostatecznym, ażeby usprawiedliwić żądanie zaprowadzenia na uniwersytetach drugiego języka. Lecz w obec politycznego znaczenia tej sprawy − jest wskazanem, byśmy i w tej okoliczności okazali wam dobre chęci − naszą życzliwość − naszą wierność zasadzie, że upominając się o swoje, o wolność i swobodę dla siebie − jej i dla drugich pragniemy. Dla tego też komisya z własnej inicyatywy, a nie bynajmniej w skutek wniosków reprezentantów stronnictwa ruskiego, wprowadziła w ustawę, że język ruski nietylko że zachowuje swoje prawa, ale że w miarę możności, w miarę potrzeb ma i powinien być w wykładach dalej używany. Co więcej, w § 3, gdzie jest mowa o docentach, żadnego tam zastrzeżenia niema; przeciwnie mówimy: każdy docent ma prawo wykładać w języku, jaki wybierze z pomiędzy trzech, używanych w uniwersytecie. A wiecie panowie, jaka w tym względzie jest sprawiedliwość i wolnomyślność dzisiejszego ministerium liberalnego, do którego się ci panowie odwołują, i które jest wielkim sprawcą konstytucyj liberalnej? Otóż i w ostatnich czasach tu w uniwersytecie lwowskim docent, złożywszy kwalifikację potrzebną, oświadczył gotowość wykładania bądż po polsku, bądź po niemiecku. Uzyskano z Wiednia od ministra odpowiedź – że tylko po niemiecku wolno jest prywatnemu docentowi wykładać. Takie jest pojęcie praw narodowych i równouprawnienia, i proszę je porównać z tem i co zaprowadzić zamierzamy!
Wiedzeni polską myślą − i polskiem sercem w obec żądań uczniów, spieszymy z uznaniem, że dotąd uzyskane prawa pozostają nienaruszone − wypowiadamy, że chcemy dalszego rozwoju języka w wykładach w miarę możności i potrzeby − a przyznając docentom wolny wybór języka wykładowego − nietylko strzeżemy sposobności, aby się i ruski język wykształcał − ale i środek złożenia dowodów o możności szerszego użycia go w wykładach. I to ci panowie nazywają niesprawiedliwością. (Brawa i oklaski).
Proszę panów mnie jeszcze dozwolić na jedną rzecz zwrócić uwagę waszą, to jest na paragraf pierwszy, tak jak był przez komisyę wygotowany. Jeżeli się panowie zastanowicie nad redakcyą tego pierwszego paragrafu, zobaczycie z jak nadzwyczajną starannością komisya unikała tego wszystkiego, coby mogło być powodem oskarzenia, że my wdzieramy się w ustawodawstwo Rady Państwa.
Więc nie powiada § 1 językiem wykładowym jest język polski, tylko twierdzi, że jest koniecznością i potrzebą, aby jeżyk polski był językiem wykładowym dla wszystkich przedmiotów i na wszystkich wydziałach. Zostawia więc Władzom zupełną swobodę organizowania wszechnicy, jak jej się podoba, zostawia dalej tymże władzom takie swobodę zaprowadzenia języków wykładowych dla wszystkich katedr, jakie się jej podoba. Komisya ta więc występuje w imieniu potrzeb kraju naszego, nie przesądza niczemu, owszem zostawia drugiemu językowi krajowemu to, co już ma, i daje mu nawet wszelką możność uzyskania i więcej dla siebie, w miarę możności i potrzeb. Wierzajcie mi, Panowie, kiedy komisya tę ustawę układała, nikt z was jeszcze głosu nie podnosił w tej sprawie, napróżno więc odwołujecie się do konstytucyi i Niemców, ażeby wam dali to, co my bez ograniczenia przyznajemy, i wyznaję szczerze, że ten krok z naszej strony jest dobrowolnym, jedynie pochodzącym z uszanowania słuszności i sprawiedliwości. (Huczne brawa i oklaski).
Джерело: Stenograficzne Sprawozdania galicyjskiego Sejmu krajowego