З дискусії про мову викладання у Краківському і Львівському Університетах, 12 засідання 2 сесії 2 каденції Галицького сейму, 12 вересня 1868 р.

Władysław Sanguszko. Z przykrością zabieram głos, gdyż obawiam się, abym nie sprzeciwił się sposobowi widzenia i uczuciom większości tej Izby. Jednak zdaje mi się, że obowiązkiem moim jest wypowiedzieć to, co uważam za słuszne i niejako za konieczne dla Sejmu naszego. Muszę tu także powiedzieć, że nie mogę mówić o paragrafie pierwszym, nie wspomniawszy o paragrafie drugim; więc prosiłbym panów o pozwolenie, abym mógł razem o pierwszym i o drugim mówić.

Popadamy, zdaniem mojem, względem równouprawnienia w ten sam błąd, co Niemcy; popadamy w mniejszym stopniu i bez złej wiary, ale w zasadzie także popadamy. Jeżeli nie o złą wiarę, to przynajmniej o nieloiczność w pojęciach prawnych mogliby nas obwinić, gdybyśmy ten paragraf bez zmiany przyjęli. Nie jestem zwolennikiem konstytucyi z dnia 21 grudnia, jestem owszem jej najsilniejszym przeciwnikiem, lecz ta konstytucja istnieje i jest prawomocną. Ta konstytucya ma za podstawę równość indywidualną w obliczu prawa i równouprawnienie narodowości, mieszczących się w monarchii.

Niemcy potrafili tę bardzo piękną zasadę w praktyce nie zastosować, a my podług tęj ustawy projektowanej także owej zasady nie zachowujemy, choć, owtarzam, bez złej woli i z dobrą wiarą.

Gdyśmy niedawno uchwalili, że w naszym kraju ma być jeden język w administracyі, uchwaliliśmy to jako konieczność, dlatego że dobra administracya i porządek wymagają, aby był jeden język urzędowy w całym kraju; zaś co do stosunków szkolnych ta przyczyna nie istnieje.

Nie widzę też, dlaczego mielibyśmy zrobić różnicę w tej ustawie między dwoma językami, istniejącymi w kraju. Równouprawnienie języków nie robi ich równymi, tak jak równość w obliczu prawa nie robi indywiduów równymi; prawo różnicy między biednym a bogatym znać nie może.

Wczoraj słyszeliśmy dwie bardzo znamienite mowy: jedną posła Potockiego, a druga szanownego sprawozdawcy; gdyby jaka wątpliwość mogła była istnieć dotąd, że mamy prawo rozporządzania, w jakim języku wykłady na uniwersytetach krajowych odbywać się mają , to wczorajsze mowy byłyby tę wątpliwość usunęły. Powiem jeszcze nawiasem, że nietylko wątpliwości być nie może, ale zdaje mi się oraz niewątpliwem, że stan obecny, w którym wykłady niemieckie w naszym kraju istnieją, jest największym zgwałceniem prawa zasadniczego, które wypowiada i tylekrotnie powtarza zasadę równouprawnienia wszystkich narodowości. Wykluczenie ze szkoły ojczystego języka, jest to szarpanie tego prawa w najboleśniejszej i najczulszej jego stronie. Że mamy obowiązek nie dopuszczać języka niemieckiego ani w szkołach, ani na uniwersytetach, to samo z siebie się rozumie; z językiem ruskim rzecz się ma inaczej. Jest to język krajowy, narodowy, i ma te same prawa, mówię prawa, co polski (brawa z prawej). Wczoraj słyszałem argumenta bardzo sprawiedliwe w praktyce, ale które zdaniem moim zupełnie nie są na swojem miejscu, gdy się mówi o ustawie, i których prawodawstwo znać nie powinno.

Powiadano nam, że język ruski nie ma literatury, nie ma terminologii, że katedry ruskie nie mają słuchaczy. To wszystko być może i jest nawet, ale prawo względów na to mieć nie może. Ja w moim domu mogę nie mieszkać, mogę nie wynajmywać go, moge zostawić bez użytku, ale prawo do mojego domu zawsze zachowuje.

Jeżeli orzekliśmy, że zasadą naszą jest równouprawnienie, musimy skutki tego równouprawnienia całkowicie przyjąć.

Nasz naród dzieli się na dwa pokrewne, razem pomieszane, krwią i historyą złączone szczepy; orzekliśmy, że te dwa szczepy jednego i tego samego narodu mają mieć równe prawa. Przyjąwszy tę zasadę, jakież może być znaczenie drugiego paragrafu tego projektu? W tym paragrafie jest powiedziane, jak panowie wiecie, że do tychczasowe wykłady ruskie w uniwersytecie pozostają nietknięte, a wprowadzenie języka ruskiego do wykładu innych przedmiotów nastąpi wedle możności i potrzeby. To mnie się zdaje, panowie, jest rzecz zupełnie administracyi, a nie rzecz prawodawstwa.

Nareszcie uznajemy, panowie, że w dobrze zrozumianym interesie naszym jest więcej szkodliwym, niż pomocnym. Cóż znaczy ta różnica w ustawie między uniwersytetem krakowskim i lwowskim? Wszakżeśmy z niemałą niedogodnością kraju uchwalili jedność administracyjną kraju naszego – mieliśmy racyę, dobrześmy zrobili; ale jeśliśmy uznali potrzebę jedności i niepodzielności w administracyi, o wieleż większą jest dla nas potrzeba jedności i niepodzielności wychowania publicznego. Administracja jest dziś tutaj, a jutro może się przenieść gdzie indziej, ale jednolitość wychowania publicznego, to jest ciągła łączność dwóch części kraju, to jest łączność narodowa – to ma przyszłość; więc jeżeliśmy administracyi nie chcieli mieć w kraju podwójnej, to pytam się, dlaczego mamy mieć dwa prawodawstwa szkolne, i dlaczego mamy robić różnicę między uniwersytetem lwowskim a krakowskim?

Bądżmy konsekwentni; przyjąwszy równouprawnienie, jakżebyśmy mieli ustawą uchwalić, że wykłady w języku ruskim nie mogą być cierpiane na uniwersytecie krakowskim? Ja nie widzę cobyśmy na tem mogli stracić?

Powiedzą, że tego nie potrzeba, bo nikt w języku ruskim w Krakowie wykładać nie będzie; i ja tak sądzę, ale właśnie dla tego nie pojmuję, dlaczego mamy orzekać różnicę co do języka ruskiego, kiedy ona wcale nie będzie praktyczną. A zresztą, moi panowie, jeżeli się kiedyś uniwersytet krakowski okaże lepszym od lwowskiego, naprzykład, to kto wie, czy Rusini, a przynajmniej jedna ich część, nie zechcą pojechać do Krakowa, i także mieć tam swoją katedrę w języku ruskim. To zdaje mi się wcale nas nie pokrzywdzi, tem bardziej że prawo powinno być dla wszystkich jednakowe.

Powiedziane jest, że muszą te ruskie katedry, które są, pozostać. Ja znowu przyczyny tego musu nie pojmuję; bo gdy słuchaczy nie będą miały, to istnieć nie powinny, a tu by musiały istnieć, bo ustawa tak chce. Najlepiej zostawić tu wszelką swobodę czy potrzebne lub nie, to się pokaże, a ja nie wątpię, że się pokaźe, iż słuchaczy nie będzie. Wtedy więc takie katedry jako niepraktyczne przestaną istnieć, i uniwersytet nie będzie miał kosztów.

Mnie się zdaje, panowie, że słuszność jest najlepszą bronią, którą my walczyć możemy; słuszność bowiem słabych robi silnymi, słuszność przeszkody znosi, słuszność jest jedyną bronią i jedynym środkiem , za pomocą którego dojść możemy do tego, czego pragniemy, t. j. żeby raz ta niezgoda w naszych stosunkach niestety! pojawiająca się skończyła się, i żeby natomiast prawdziwa braterska zgoda między nami nastała. (Brawo z centrum prawej). Nikt podobno z nas czego innego nie żada i do czego innego nie dąży, tylko różnimy się w środkach. Znajduję, że wszyscy, nawet najbardziej jaskrawo występujący, stają w obronie równouprawnienia; niema bowiem ani jednego stanu w żadnej części tego kraju, któryby nie widział korzyści w zgodzie wzajemnej; dla tego i w tej sprawie chciałbym tą drogą pójść i wnoszę, ażeby zamiast paragrafu 1 przyjąć poprawkę moją czyli redakcję połączonych §§ 1 i 2 (czyta): «W uniwersytetach krakowskim i lwowskim mają być wykłady polskie albo ruskie dla wszystkich przedmiotów na wydziałach filozoficznym , prawniczym i lekarskim. Dozwolony jest jedynie wyjątek dla wykładu historyi prawa niemieckiego i literatury niemieckiej».

W projekcie komisji, wykład niemiecki trzech przedmiotów jest obowiązującym, ja w moim wniosku dozwalam raczej przypuszczam wykłady niemieckie w tych przedmiotach. Mam zaszczyt złożyć ten wniosek do laski marszałkowskiej.